Para młodych rodziców z Belgii została potraktowana w iście „amerykański sposób”, kiedy zatrzymali się w drodze powrotnej do Nowego Jorku z wypadu za miasto. Tom Neijens, 36-cio letni dyplomata pracujący, jako sekretarz przy belgijskiej misji ONZ wraz z żoną i kilkumiesięczną córeczką postanowili zjeść lunch na tarasie restauracji prywatnego klubu Metropolis Country Club w White Plains. Niestety był to również czas, aby nakarmić głodne dziecko, które zaczęło głośno domagać się pokarmu. Siedząca za stołem Roseline postanowiła nakarmić swoją córeczkę piersią, ale to nienormalne zachowanie zaalarmowało obsługę, która nakazała matce opuścić restaurację. Tom Neijens starał się wytłumaczyć, że nie potrwa to długo, usłyszał na to, że jak chce mogą dokończyć karmienie w ubikacji. Rozmowę przerwał jednak detektyw Scott Harding z lokalnej komendy policji, który nakazał wszystkim obecnym opuścić taras i zamknąć wszystkie drzwi restauracji, po czym wsparłszy ręce na uchwycie pistoletu i z drugiej strony na paralizatorze elektrycznym rozpoczął przesłuchanie. Poinformował zaszokowanych Belgów, że został poinformowany o zagrożeniu terrorystycznym i że w Sri-Lance (??) pary z dzieckiem i plecakiem to „sprawdzony trik” terrorystów/ zamachowców. Po tym jak Tom Neijens pokazał mu swoją dyplomatyczną legitymację, policjant zmienił ton informując, że klub w przeszłości był już zagrożony atakiem terrorystów (?) i wyprowadził zaszokowaną parę tylnymi drzwiami.
Co by był gdyby Tom nie miał dyplomatycznej legitymacji? Pewnie nadgorliwy detektyw wysłałby ich prosto z White Plains do więzienia w Guantanamo, oczywiście po przeprowadzeniu badań w laboratorium FBI zawartości trotylu w mleku z piersi Roseline.
MW