MW
Ostatnio wszystkie serwisy informacyjne lokalnych stacji radiowych fascynują się opublikowanymi wynikami przeprowadzonych przez największe agencje medialne badań opinii publicznej dotyczących oceny działalności rządu. Okazuje się, że tak niskich ocen rząd amerykański i prezydent stojący na jego czele jeszcze nigdy w historii przeprowadzanych badań nie było. Negatywnie o Barack’u Obamie wypowiedziało się 54% badanych, a o rządzie 62%. Jednak nie ma się czym przejmować, gdyż jak zgodnym chórem zapewniali radiowi prezenterzy na kilku stacjach, Amerykanie nie są tak samo zadowoleni z kierowców dzielących z nimi drogę podczas dojazdu do pracy i z obsługi w sieciach Fast-Food’ów. I tak oto środki masowego przekazu w „wiodącej światowej demokracji” zaczynają coraz bardzie przypominać Radio Erewań w Rosji Radzieckiej.
MW
0 Comments
W zeszły weekend cały świat obiegła informacja o wyniku tajnych negocjacji prowadzonych z władzami Iranu o zaprzestanie wzbogacania uranu w zamian za zwolnienie z części embargo narzuconego na ten kraj przez władze państw zachodnich. Rozmowy zainicjowane zostały przez rozmowę telefoniczna a potem kontakt poprzez Twitter prezydenta Baracka Huseina Obamy z prezydentem Iranu Rouhanim Negocjacje prowadzone były przez USA, Wielką Brytanię, Francję, Chiny, Rosję i co jest swego rodzaju ewenementem – Niemcy?. Strona irańska podtrzymała swoje zapewnienia o cywilnym charakterze pracy naukowców i wezwała do całkowitego zniesienia embarga. Umowę podpisano na okres sześciu miesięcy i po tym okresie próbnym wznowione mają być negocjacje. Przedstawiciele władz i armii Izraela w ciągu całego minionego tygodnia odgrażali się nie respektowaniem uzgodnień i podjęciem akcji militarnej nazywając jej niebezpiecznym posunięciem i głupotą. W maju przeszłego roku akurat, kiedy wygasa umowa zaplanowano największe w historii manewry armii USA i Izraela, do tego czasu IDF- Izrael Defence Force- Izraelskie Siły Obronne trenują wzmożony atak na cele w Iranie nie kryjąc tego w środowisku międzynarodowym. Wysyłają swoje samoloty na misje nad wyspami greckimi oddalonymi na odległość dokładnie równą odległości do wybranych celów w Iranie szukając najwyraźniej prowokacji. Iran jednak pozostaje spokojny, a państwa zachodnie po porażce w Iraku, Syrii, Libii i Egipcie nie bardzo kwapią się do kolejnej „bitki” w imieniu Izraela pomimo furii Benjamina "Bibi" Netanyahu.
MW Nowym Jorkiem, zwanym haniebną stolicą aborcji USA, rządzić będzie nowy burmistrz, jeszcze radykalniejszy niż jego poprzednicy na tym stanowisku, sprzymierzeniec przemysłu aborcyjnego. Bill de Blasio z Partii Demokratycznej, który wygrał wybory z miażdżącą przewagą 73 proc., zapowiada walką z centrami pomocy dla kobiet spodziewających się dziecka i ekspansję nowych klinik aborcyjnych. Miasto Nowy Jork ma jedne z najbardziej okrutnych praw aborcyjnych w Stanach Zjednoczonych. W efekcie 41 proc. wszystkich ciąż w mieście kończy się zabiciem dziecka. Według pisma „New York Magazine" 10 proc. wszystkich aborcji w Stanach Zjednoczonych dokonuje się w Nowym Jorku, tu także dochodzi do 70 proc. aborcji w skali całego stanu Nowy Jork. De Blasio tymczasem zapowiada intensyfikację wysiłków, na rzecz ułatwienia i rozwijania działalności placówkom aborcyjnym. Obiecuje wyszukać dla nich dzielnice, w których w wciąż nie ma centrów aborcyjnych, i na korzystnych warunkach umożliwić otwieranie tam nowych placówek. Jednocześnie zamierza rozprawić się z kierowanymi przez obrońców życia centrami pomocy dla kobiet w ciąży. Według polityka, który w młodości czerpał inspirację z ruchu komunistycznych sandinistów z Nikaragui, centra pomagające kobiecie urodzić dziecko, wspierające ją materialnie i szukające dla dziecka rodziców adopcyjnych, udają jedynie profesjonalne kliniki, gdyż nie oferują aborcji. Zapowiada też więcej obowiązkowych szkoleń w zakresie aborcji, tak by nigdy w mieście nie brakowało medyków gotowych zabić dziecko w łonie matki. Chce także zadbać, by dzięki reformie ubezpieczeń zdrowotnych administracji Obamy, każdą kobietę było stać na aborcję. De Blasio, określający siebie jak „demokratyczna socjalista” w okresie Zimnej Wojny chętnie podróżował do Związku Radzieckiego, spędził też z żoną miesiąc miodowy na Kubie, mimo obowiązującego Amerykanów zakazu odwiedzania tego kraju. Współpracował z, określaną jako katolicko-lewicowa, organizacją Quixote Center z Maryland, pomagającej m.in. nikaraguańskim komunistom. Jest pierwszym od 20 lat politykiem Partii Demokratycznej, który będzie rządził Nowym Jorkiem. Choć miasto znane jest ze swych sympatii wobec tej partii, od dwóch dekad rządzili nim politycy republikańscy lub niezależni. Dzisiaj mija 50-ta rocznica zamordowania prezydenta Stanów Zjednoczonych John’a F Kennedy’ego. Wszędzie pojawiły się publikacje dotyczące tamtych przełomowych dla całego świata chwil, większość z nich jednak nie jest zgodna z oficjalną wersją przedstawianą przez rząd, a obchody rocznicy, które odbędą się w Dallas zostały praktycznie rzecz biorąc spacyfikowane przez zmilitaryzowaną policję. Miejsce, w którym Kennedy został zastrzelony otoczone zostało w promieniu prawie kilometra kilkoma warstwami oddalonych od siebie, co kilka metrów płotów strzeżonych przez kordon uzbrojonych po zęby policjantów. Na obchody nie został zaproszony James Tague, który był bezpośrednim świadkiem morderstwa i trzecią osobą, oprócz prezydenta i gubernatora Teksasu John’a B Connally ranną w strzelaninie na Dealey Plaza w Dallas. W Stanach niewiele pozostało osób wierzących w wersję faktów przedstawianą przez rząd i coraz głośniej mówi się o prawdziwym motywie zamordowania Kennedy’ego. W roku 1963 postanowił on zerwać z oszustwem narzuconym przez światowych banksterów w 1913 roku. Bank Rezerwy Federalnej, prywatna instytucja stworzona poprzez przekupstwo i zastraszenie przez grupę finansowych kryminalistów spod znaku gwiazdy Dawida spowodowała wprowadzenie ustawy o powołaniu do życia struktury banku prywatnego, który przejął tworzenie pieniądza w USA i pożycza go od 1913 roku na procent Kongresowi mającemu przecież konstytucyjne prawo do tworzenia pieniędzy bez zadłużenia. Kennedy, podobnie jak kiedyś Abraham Lincoln, postanowił rozpocząć druk nowego pieniądza wolnego od długu, za co jak jego poprzednik zapłacił życiem. W 1963 roku wypuszczone zostały do obiegu banknoty o różnych nominałach, na których zamiast napisu „Federal Reserve note” umieszczono napis „United States Note”. Oczywiście zaraz po morderstwie pieniądze te zostały natychmiast wycofane i oficjalnie nikt o nich nie chce pamiętać, choć do dziś można je jeszcze spotkać czasem w cyrkulacji lub kupić, jako numizmaty. Banknoty te są niezbitym dowodem kto i dlaczego zamordował prezydenta Stanów Zjednoczonych John’a Kennedy’ego, a później jego brata Roberta. MW Na terenie kilku dużych miast w USA odbywają się właśnie manewry sił zbrojnych w połączeniu z policją. W oficjalnym komunikacie ćwiczenia mają na celu zdobywanie umiejętności pilotów śmigłowców w walce w terenie gęsto zabudowanym wysokimi budynkami i współpraca z siłami policji w celu przygotowania do działań wojennych poza granicami Stanów Zjednoczonych. Motywacja ta jest co najmniej dziwna gdyż w Afganistanie, gdzie prowadzona jest obecnie wojna, wysokich budynków raczej nie ma, a w Iraku, te które pozostały po bombardowaniach, są rzadkim widokiem i jak wiadomo w chwili obecnej wojsko się stamtąd ewakuuje. W jakim celu ćwiczą więc walkę w mieście? Czyżby administracja laureata Pokojowej Nagrody Nobla planowała następną wojnę? Pozostało mieć nadzieję, że wojna ta nie będzie wytoczona przeciwko obywatelom tego kraju. W ciągu ostatnich kilku lat, coraz częściej docierają do nas historie o „gliniarzach”, którzy terroryzują społeczeństwo. Najnowszy incydent zdarzył się w zeszłym tygodniu, gdy pożar zabrał życie trzy-letniemu chłopcu w Luizjanie, ponieważ policja nie zrobiła nic, aby mu pomóc. Ryan Miller i jego żona Cathy, obudzili się w środku nocy czując dym. Udało im się uciec z objętego już w większości pożarem domu tylnymi drzwiami i wezwać straż pożarną. Chociaż rodzice wydostali się, nie mogli dotrzeć do ich trzy letniego syna Riley Miller’a, który był jeszcze w swojej sypialni. Ojciec chłopca wybiegł do przodu domu i starał się, kopiąc drzwi wyważyć je, aby wejść do środka. Niestety, kiedy przyjechała policja nakazano mu zaprzestanie prób ratowania dziecka, a kiedy odmówił użyto kilkukrotnie Taser’a, aby w końcu sparaliżowanego wysokim napięciem aresztować i skutego kajdankami umieścić w tylnej części samochodu policyjnego. Policja nie dała nikomu wstępu do domu, i kiedy przyjechali strażacy płomienie objęły już cały dom i nie można było wejść do środka. Dom spłonął w całości, i następnego dnia ciało Riley’eja zostało znalezione obok drzwi do jego sypialni. Ostatnio zaistniałe wypadki, w których policja zabija psy na oczach ich właścicieli, włamuje się bez nakazu sądowego do domów i wysyła oddziały zmilitaryzowanej policji SWAT bez potrzeby terroryzując niewinnych obywateli, w wyraźny sposób ukazują bezużyteczność, a nawet niebezpieczeństwo, jakie powoduje ta nowa generacja policjantów. Trzy letni Riley Miller jest kolejną ofiarą bezmyślności policji. Kto następny? Michał W Trzeciego grudnia odbędzie się w Międzynarodowym Sądzie w Strasburgu pierwsze posiedzenie, na którym zostaną przedstawione zarzuty w stosunku do rządu sprawującego władzę nad Polakami dotyczące udzielenia amerykańskiej agencji wywiadowczej CIA możliwości przesłuchiwania więźniów politycznych za pomocą tortur na terenie instalacji wojskowych w Polsce. Rząd z Polski wyszedł z wnioskiem o utajnienie rozprawy, jednak sędziowie odrzucili ten wniosek zezwalając dziennikarzom i publiczności na wzięcie udziału w rozprawie. Wszyscy zapewne pamiętamy jak śp. Andrzej Lepper poinformował Polaków o tym procederze mówiąc o samolotach CIA lądujących w Klewkach w województwie suwalskim i przewożących do Polski bojowników z Afganistanu (Mudżahedinow) w celu przesłuchań i tortur. Oczywiście wtedy "nasi" dzielni dziennikarze zrobili z Pana Leppera „medialnego wariata”. Rząd Kwaśniewskiego i Millera zaprzeczył tym rewelacjom wykpiwając przewodniczącego „Samoobrony” podejrzewając go publicznie o urojenia i chorobę psychiczną. W 2010 roku powstał film w reżyserii Jerzego Skolimowskiego zatytułowany „Essential killing” opowiadający historię jednego z więźniów CIA, któremu udaje się na terenie Polski zbiec. Film ten został w Polsce pominięty ciszą medialną i pokazały go tylko nieliczne kina zwykle w formie dostępnej dla wąskiego grona widzów. Zarówno jak informacje Andrzeja Leppera został uznany za fikcję opartą o wyobraźnie reżysera i scenarzysty. Niestety - dla rządu sprawującego władzę nad Polakami fakty, które ujrzały światło dzienne w ostatnich miesiącach świadczą niezbicie o ich udziale w uznanym przez społeczność międzynarodową przestępstwie. Sprawa zapewne potrwa długi czas, ale może by tak już teraz pociągnąć do odpowiedzialności „pismaków”, którzy opluwali Andrzeja Leppera za przekazanie prawdy polskiemu społeczeństwu. Aleksander Kwaśniewski i Leszek Miler także powinni odpowiedzieć za działania mające na celu łamanie prawa międzynarodowego. Co przyniesie rozprawa w Strasburgu zobaczymy już niedługo…Szkoda, ze Andrzej Lepper nie może w tej sprawie zeznawać. MW Dlaczego potrzebna nam poważna organizacja polityczna zrzeszająca Polaków w USA? Odpowiedz na to pytanie znajdziecie Państwo w poniższym tłumaczeniu tekstu ze strony internetowej żydowskiej organizacji AIPAC działającej w USA. W ramach 10-cio letniej umowy podpisanej dzięki wysiłkom AIPAC podatniki amerykański przekaże do Izraela ponad 30 miliardów dolarów na pomoc wojskową i gospodarczą. Gdyby tak Polska dostała chociaż 10% tej sumy, krytyczna sytuacja Armii Polskiej mogłaby zmienić się diametralnie w krótkim czasie, a przemysł zbrojeniowy zatrudnić tysiące polskich robotników. Kongres Polonii Amerykańskiej został niestety doprowadzony przez obecne władze do kompletnej ruiny, a firma ubezpieczeniowa PNA stworzona aby finansować działanie organizacji została zbankrutowana i obecnie wyprzedaje swoje nieruchomości, łącznie z budynkiem, w którym od kilkudziesięciu lat mieścił się w Nowym Jorku Instytut Piłsudskiego. Co się stanie z tą instytucją, jej olbrzymim archiwum, zbiorami bezcennych dokumentów i pamiątek? Mam wrażenie, że nikogo to już dzisiaj nie obchodzi.
MW Prezydent Obama prosił o $3.1 miliarda pomocy finansowej wzmacniającej bezpieczeństwo Izraela. Pieniądze te mają być częścią budżetu Stanów Zjednoczonych na rok budżetowy 2014. Pomoc reprezentuje szósty rok 10-cio letniego porozumienia mającego na celu dostarczanie środków finansowych państwu żydowskiemu, aby wzmocnić możliwości obrony wśród rosnących zagrożeń w regionie. Prezydent poprosił również o $220.3 milionów dodatkowego finansowania systemu obrony przeciwrakietowej „Żelazna Kopuła”. Pomimo trwającej zapaści budżetowej, niezbędne jest żeby Stany Zjednoczone sprostały założeniom umowy o pomocy Izraelowi. Jako nasz jedyny godny zaufania sojusznik w strefie Środkowego Wschodu, Izrael jest znaczącym gwarantem bezpieczeństwa narodowego. Jakakolwiek obniżka sumy tej pomocy stanowiłaby zły sygnał dla wrogów Izraela – i Ameryki Jest faktem krytycznym, aby Stany Zjednoczone utrzymały obecny budżet pomocy zagranicznej. Aby zachować bezpieczeństwo Ameryki i gwarancję prosperity, Stany Zjednoczone muszą pozostać zaangażowane w politykę światową i przeznaczać środki finansowe, aby dokonywać tego z powodzeniem. Silny budżet pomocy zagranicznej umożliwia nam poparcie kluczowych sojuszników jak Izrael, toruje drogę dla dyplomatycznych wysiłków Waszyngtonu, umożliwia tworzenie miejsc pracy w branży eksportowej i pomaga zapobiec tworzenia „wylęgarni terroru” w niestabilnych częściach świata. Zrodlo : AIPAC http://www.aipac.org/learn/legislative-agenda/agenda-display?agendaid={407715AF-6DB4-4268-B6F8-36D3C6F241AA} Przypomniał mi się stary, wyświechtany dowcip, kiedy zahukany mąż, dominującej go, despotycznej małżonki, w pewnym momencie zebrał się na odwagę i zapytał, „Kto tu, w tym domu, rządzi?„ Moment później, kiedy małżonka zmierzyła go groźnym wzrokiem, dodał: „A czy wolno się zapytać?” W tym wypadku, jestem ja, potulny obywatel amerykański, pomny potęgi mego państwa, popartej przez przynajmniej milionem tajnych agentów różnych służb bezpieczeństwa, nie mówiąc już o „dronach”, czyli latających robotach, które na razie ubijają innowierców, ale po łatwym przeprogramowaniu, mogą namierzyć takich jak ja, czyli tych, którzy zadają kłopotliwe pytania w rodzaju, A kto tu właściwie rządzi? Nie omieszkam dodać, że to pytanie trapi mnie od dawna i mam wątpliwości, czy nasi potentaci w administracji, w wojsku, w bankach i przemyśle, znają na nie odpowiedź. Być może, że tak jak ja, boją się wyrazić swe wątpliwości otwarcie. A przecież ich zadaniem jest znać i wiedzieć! Oczy całego świata, nie mówiąc o wyborcach, są na nich skupione i nie mogą publicznie okazać źdźbła wątpliwości. Czasami prawda o ich ignorancji wychodzi na wierzch, ale zwykle po wielu latach, a w międzyczasie mój kraj wydaje wojny, które nie były konieczne i które kosztowały setki tysięcy, jeśli nie miliony ludzkich ofiar. Tak było z wojną w Wietnamie, a ostatnio w Iraku, Afganistanie i Libii. Właśnie czytam w The New York Times, że prezydent W.G. Bush przed wysłaniem wojska do Iraku, pytał się wszystkich swych doradców, z wojska, wywiadu i dyplomacji, zgromadzonych w tak zwanym „ Pokoju Sytuacyjnym”, czy popierają jego decyzję, wysłania wojska do Iraku w celu obalenia Saddama Husseina? Wtedy nikt nie był przeciwny. Teraz, ponad 10 lat później, pojawiają się głosy, że wojna w Iraku była błędem. Niektórzy jej architekci, jak vice minister obrony Paul Wolfowitz i teoretyk „amerykańskiej potęgi”, Richard Perle, zniknęli z areny politycznej i od jakiegoś czasu nie widzę ich artykułów, ani telewizyjnych wywiadów. Widocznie wcześniej niż inni, zorientowali się, że ich buńczuczne wypowiedzi i konieczności wprowadzenia demokracji na Bliskich Wschodzie, nie znajdują potwierdzenia w rozwoju sytuacji i jak szczury z tonącego okrętu , wycofali się z życia publicznego i znaleźli intratną przystań w Truście Mózgów zwanym , „American Enterprise Institute”. Na przegranym polu walki zostali jedynie architekci siłowego rozwiązania problemów „Demokracji na Bliskim Wschodzie” za pomocą bombardowania, Dick Cheney, pełniący funkcję vice prezydenta i Donald Rumsfeld, ministra obrony, no i oczywiście, sam były prezydent W.G. Bush. Ci „pogrobowcy” w swych wypowiedziach i pamiętnikach, utrzymują, że gdyby dzisiaj znaleźli się w podobnej sytuacji, zrobili by to samo. Niepokojące jest, że ci trzej ludzie o błędnym zrozumieniu politycznej, etnicznej i religijnej rzeczywistości na Bliskim Wschodzie mogli w imieniu całego kraju podejmować tak ważne decyzje, których konsekwencje obarczają nas wszystkich dzisiaj. Czy, za nimi stały inne grupy interesów, jak na przykład przemysł wojskowy i naftowy tego się nie dowiemy. Oczywiście teraz, kiedy już jest wolno mówić o przegranej wojnie w Iraku, nikt z tych, co zawinili, kłamiąc w żywe oczy, że Saddam Hussein ma „Bron Masowej Zagłady”, nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności. Pozostaje sprawa wpływu Izraela na nasza politykę bliskowschodnią. Teraz jednak, kiedy po obaleniu dyktatorów na Bliskim Wschodzie, górę zaczęli brać mahometańscy ekstremiści, może dla bezpieczeństwa Izraela starzy wrogowie byli bezpieczniejsi, niż nieokiełzani fanatycy biorący górę w Syrii, Libii, Iraku, Tunezji i Egipcie. Na Amerykanów coraz mniej można liczyć, gdyż nasze zainteresowania przesunęły się z Bliskiego na Daleki Wschód. Prezydent Obama nagle znalazł przyjaciela, który go wyciągnął z tarapatów w Syrii, jako że nasi sprzymierzeńcy, Francja i Anglia, nie mówiąc o Izraelu pchali go do wojny z Assadem w Syrii, gdzie jakoby „demokratyczni” rebelianci mieli wprowadzić następną, jeśli nie wiosnę to jesień wśród Alawitów i Chrześcijan. Już, już Obama miał nacisnąć guzik z rakietami Tomahawk, gdy z przyjazną pomocą pospieszył mu nie, kto inny, ale rosyjski prezydent Putin. To on namówił Assada, by pozbył się broni chemicznej, która i tak do niczego się nie nadaje i przez to Assad z mordercy dzieci, których jakoby zagazował, zamienił się na bardziej nam przyjaznego nam satrapę. Z pomocą przyszła Obamie, także jego doradczyni do spraw bezpieczeństwa, Susan E. Rice, która jakoby dotychczas była specjalistką od spraw afrykańskich, a teraz skierowała swą i Prezydenta uwagę na Daleki Wschód jako, że z „Bliskim Wschodem” nikt jeszcze nie wygrał. Wynika z tego, że w mrocznej otchłani amerykańskiej polityki zagranicznej, zabłysnęło światełko zdrowszego rozumu. Po wielu latach końcu zrozumiano rzeczy, które były oczywiste od samego początku. Ma nadzieję, że Obama nie wyda wojnę Chinom w obronie Wietnamu czy Japonii, które to kraje spierają się z Chinami o jakieś wystające z wody skały, wokół których, być może, znajduje się ropa naftowa. A co z tym przebrzydłym Snowdenem, który zbezcześcił dobre imię naszego elektronicznego ucha? Właśnie Putin dal mu azyl i wybawił naszego Prezydenta z kłopotów, jakie nasze agencje wywiadowcze by mu sprawiły, sprowadzając Snowdena do US, gdyż ani go ubić, ani sądzić nie byłoby można, bez sprowokowania dużej społecznej poruty. Ludzie na ulicy się ostatnio wycwanili i pytają się ciągle co to takiego groźnego Snowden zrobił? Czyli znaczy się, że Obama winien być Putinowi wdzięczny podwójnie, raz za Syrię, a drugi raz za Snowdena. Prasa, która zwykle w przeszłości szła na sznurku zaleceń z Białego Domu, tym razem się buntuje. Od jakiegoś czasu The New York Times, prawie codziennie, drukuje nowe wiadomości o wybrykach naszej super organizacji „Wielkiego Ucha”, zwanej Agencją Narodowego Bezpieczeństwa, która wypełnia sobie czas nagrywaniem rozmów z telefonu komórkowego Pani Merkel. Na naszym południowym podwórku, małemu i słabemu krajowi Ameryki Łacińskiej, Boliwii, przypomniano, że jest tylko mało znaczącym pionkiem winnym posłuszeństwa amerykańskiemu mocodawcy. Boliwii wasalską pozycję podkreślono, kiedy samolot ich prezydenta Evo Morales zmuszono do lądowania we Wiedniu. Powodem było podejrzenie, że na jego pokładzie może znajdować się Edward Snowden. Snowdena w samolocie nie znaleziono i nasi europejscy sojusznicy jak i nasze amerykańskie wywiady zbudziły się z ręką w nocniku. Nie dałbym głowy, ale możliwe, że pomysł ze Snowdenem na pokładzie samolotu prezydenta Boliwii, podrzucił Amerykanom wywiad rosyjski. Śmiechu było chyba w Moskwie, co nie miara, kiedy Amerykanie dali się na ten prosty dowcip nabrać. Ciekaw jestem czy śmiał się także Prezydent Obama, kiedy mu powiedziano, że cała Ameryka Łacińska się buntuje, z powodu pogwałcenia neutralności Boliwii, a prezydent Brazylii, Dilma Rousseff, zarządził budowę własnego, niezależnego od US Internetu. Natomiast nasi „zaufani” partnerzy w Europie z powodu ujawnienia podsłuchów zawieszają rozmowy o wspólnym rynku z US, który byłby bardzo korzystny dla US. W sumie coraz wyraźniej widać, że korzyści z podsłuchów, wyglądają jak celny strzał we własną stopę. Prezydent Obama widocznie pod wpływem wpływowych doradców, niepotrzebnie rozdmuchał sprawę Snowdena i teraz ma poważne kłopoty, jak się z tej sytuacji wykaraskać. Cokolwiek zrobi to mu zaszkodzi. Oczywiście mógłby przyznać, że Snowden zwrócił uwagę społeczeństwa amerykańskiego, że nasz, rozdmuchany wywiad, nie wiele ma do czynienia z terroryzmem, ale wtedy musiałby chyba prosić Putina o azyl, gdyż atmosfera w Washingtonie, mogłaby być dla jego zdrowia szkodliwa. Ja tu gadu, gadu a czytelnicy niecierpliwie się pytają, a kto tu (w Ameryce) rządzi? Ano, chyba nikt. A może moje pytanie jest zbyt ambitne? Jedno jest wiadomo, że jak na razie, osoba, która stoi na czele tego kraju, czyli Prezydent Obama, może wydać wojnę z błahego powodu, ale nie jest wstanie jej skończyć. Patrzcie Państwo na Afganistan. No a co z finansami i z czego żyjemy. Żyjemy z długów, czyli z „drukowania” pieniędzy. Nasza najpotężniejszą bronią jest dolar, jako tak zwana waluta rezerwowa, którą naiwni kupują i się z jej zasobów cieszą. Jak długo to potrwa? Nie wiadomo. Może bańka mydlana naszego, wysokiego standardu życiowego, pęknie jutro, a może za lat dziesięć? Optymistyczną nadzieją jest, że tego momentu nie dożyję. Gorzej będą mieli młodsi ode mnie, którzy wtedy posmakują „odżywczą” zupę zwaną, „wodzianką”, jaką moi rodzice próbowali zaspokoić mój i swój głód w czasie wojny, rzucając skórki zeschłego chleba na gorącą wodę w której okazyjnie pływały skwarki słoniny. A skąd ja taki mądry? Ano z wieloletniego doświadczenia w PRL-u i w USA, z ówczesnymi organizacjami szpiegowskimi po obu stronach żelaznej kurtyny. Ku mojemu zdumieniu, 50 lat po niewczasie, z dokumentów tajnych służb w PRL-u, teraz dostępnych z IPN, dowiaduję się, że byłem wtedy podejrzany przez komunistyczny kontrwywiad, że jestem agentem brytyjskim, a kilka lat później, już w US, brano mnie za sowieckiego „szpiona” wysokiej technologii. I komu tu wierzyć, jeśli sam o swej szpiegowskiej działalności nie wiedziałem? Jeśli ktoś z szanownych czytelników jest zainteresowany mymi „szpiegowskimi” wspomnieniami to zachęcam do przeczytania mej książki pod tytułem „ Do Sukcesu Pod Wiatr”, dostępnej na http://www.amazon.com/s/ref=nb_sb_noss?url=search-alias%3Daps&field-keywords=do%20sukcesu%20pod%20wiatr albo od autora tego artykułu. Dr.inz. Jan Czekajewski janczek@aol.com Apelacyjny Sąd Federalny anulował decyzję sędziny Shiry Scheindling i zawiesił ją w czynnościach związanych ze sprawą. Decyzja Scheindling zwracała uwagę na łamanie konstytucyjnego prawa obywateli chroniącego ich przed bezpodstawnym zatrzymaniem i przeszukaniem bez nakazu sądowego. Sąd Apelacyjny uzasadnił anulowanie jej decyzji tym, że wydała ją pod wpływałem osobistego zaangażowania zamiast pozostać bezstronna. Jak widać republikański system prawa konstytucyjnego w Stanach Zjednoczonych posuwa się coraz szybciej po równi pochyłej w kierunku reżimowego aparatu prawnego przypominającego do złudzenia aparat prawny związku sowieckiego. Sędzię cytującego w swej decyzji 4-tą poprawkę do Konstytucji USA podejrzewa się o stronniczość i zawiesza w obowiązkach. Pozostało zaczekać na wprowadzenie w życie obowiązkowego pozdrawiania się: Heil Bloomberg! Na szczescie Michael bloomberg moze ytakie zarządzenie wydać tylko do dzisiaj. W wyborach na stanowisko burmistrza największe szanse ma Demokrata Bill De Blasio, który jest zażartym przeciwnikiem "Stop- Question- Frisk" ( Zatrzymaj- Przesłuchaj- Zrewiduj). Czy monna liczyc na jego przedwyborcze zapowiedzi przekonamy się już niedługo. MW photo - daylymailco |
O polityce i nie tylko
Nie ma innej polityki niż polityka lokalna Archives
January 2018
Categories |