Kiedy Orwell pisał swoje wiekopomne działo „1984” większość czytelników traktowało książkę, jako fikcję naukową, która w żadnym wypadku nie może się zmaterializować, a już na pewno nie w zachodnim świecie. Dopiero w latach 60-tych ubiegłego stulecia, kiedy zorganizowana propaganda komunistyczna na terenie tych krajów osłabła i udokumentowane informacje dotyczące zbrodni na własnym narodzie zmieniły obraz dobrego wujaszka Stalina w krwiożerczego tyrana, wielu zmieniło uświadomiło sobie, że „wyimaginowany orwellowski świat” był smutną rzeczywistością dla milionów ludzi żyjących pod komunistycznym reżimem. Nie zmieniło to jednak poglądu, że świat zachodni jest całkowicie bezpieczny od podobnych wypaczeń. Lata 60-te przyniosły jednak całkiem inne niż dotychczas zagrożenie. Upadek muru berlińskiego i rozpad ZSRR nie znaczyły upadku diabolicznej idei Marksa. Teoretycy komunizmu planowo przeszli do kolejnego etapu zawładnięcia świata zaczynając od zawładnięcia mentalną sferą życia społecznego. Głównym ich celem stały się Stany Zjednoczone, w których wartości rodzinne i religijne stanowiły najmocniejsze spoiwo narodu amerykańskiego. Pod pozorem prześladowań w ojczystych krajach do USA nadciągnęły hordy żydowskiego pochodzenia intelektualistów o ekstremalnie lewicujących poglądach. Większość z nich trafiła do średnich i wyższych uczelni na terenie całego kraju, a zwłaszcza w regionach Nowego Jorku i Los Angeles obejmując stanowiska profesorskie. Spora część została zatrudniona w dziennikach i magazynach, jako felietoniści i edytorzy. Rozpoczęta została powolna, lecz planowa akcja niszczenia podstaw społecznych przy pomocy promowania pornografii, zboczeń seksualnych i rozpadu rodziny w tradycyjnej formie. Dziś skutki tej kulturowej wojny widać w USA na każdym kroku. Po wprowadzeniu w życie praw i ustaw regulujących małżeństwa homoseksualistów, drakońskich praw do posiadania broni i praw chroniących banksterskie kartele rozpoczęto ostatni etap czerwonej rewolucji mający na celu pchnięcie przeciwko sobie społeczeństwa. Na bilbordach w wielkich miastach pojawiły się zachęty do denuncjowania za nagrodą swoich sąsiadów, jeśli podejrzewacie ich o posiadanie nielegalnej broni. W zeszłym tygodniu do lokalnego kongresu stanu Nowy Jork wpłynął projekt o usankcjonowanie prawem wypłacania nagród pieniężnych dla osób, które nagrają na telefonie stojący bez ruchu samochód z włączonym silnikiem. Jeśli stoi dłużej niż trzy minuty właściciel zapłaci karę za zanieczyszczanie środowiska, a osoba wysyłająca video pod podany adres internetowy otrzyma nagrodę stanowiącą procent z zapłaconej kary. Orwell mógłby się o naszej rzeczywistości dużo nauczyć.
MW