Podczas mojego ostatniego pobytu w Polsce miałem okazję być świadkiem kolejnej serii afer w strukturach rządowych. Postawienie przed całą Izbą Sejmu Rzeczpospolitej byłego szefa spec służb, a obecnego posła Mariusza Kamińskiego i utajnienie obrad należało do tematu dnia. Kamiński podczas pracy w ABW (Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego) prowadził dochodzenie na temat źródeł dochodów byłej prezydenckiej pary Kwaśniewskich, którzy w krótkim czasie dorobili się olbrzymiego majątku w dość kontrowersyjnych okolicznościach, a według Kamińskiego w sposób nielegalny. Wielka afera, jaką zapowiadały informacje uzyskane podczas zamkniętego spotkania Sejmu odeszła jednak w cień zaraz po tym jak wyszły na jaw nagrania rozmów najwyższych urzędników państwowych i polityków partii zarządzającej naszą Ojczyzną. Nikt nie chciał pamiętać o „przekrętach Joli i Alka”, kiedy szef banku narodowego dobija interesu z obecnym szefem spec-służb. Celem „przyjacielskiej rozmowy” przy „ośmiorniczkach i wódeczce” (za które podatnik polski zapłacił 1800 zł czyli ponad $500 !?) było dobicie targu, żeby pozbyć się ministra skarbu Rostowskiego, za co bank centralny zadbać miał o dobrą koniunkturę w kraju do wyborów. Zaraz po tym, następne podsłuchane nieformalne spotkania najważniejszych osób w państwie posypały się jak z przysłowiowego rękawa. Wszyscy podsłuchani politycy niestety zaprezentowali się z jak najgorszej strony. Język, w jakim porozumiewają się poza zasięgiem kamer przypomina bardziej więzienny „gryps” przeplatany soczystymi przekleństwami. Temat rozmów zawsze był ten sam i dotyczył bezwzględnej walki z konkurencją z zastosowaniem wszelkich, najczęściej niezgodnych z obowiązującym prawem środków. Przy okazji tego zamieszania nasz bohaterski minister spraw zagranicznych postanowił pokazać się Polakom z jak „najlepszej strony” wyśmiewając amerykański sojusz. Oczywiście zrobiło to spore wrażenie na wielu Polakach i przeniosło Radkowi S sporo „punktów” w ramach wykorzystania sytuacji kryzysowej. Nikogo nie trzeba przekonywać, że sentyment Polaków w stosunku do USA zmienił się niekorzystnie w przeciągu ostatnich lat, chociaż w oficjalnym przekazie nadal wszyscy nasi politycy wchodzą administracji Obamy w cztery litery. Jak widać prowadzący Radka S specjaliści doszli do wniosku, że pomimo jego żony i bezsensownej polityce zagranicznej prowadzonej przez jego biuro, ma on jeszcze szanse na prezydenturę w Polsce. Wystarczy tylko przekonać Polaków, ze przecież myśli tak jak oni i w końcu ktoś dowalił Amerykanom. To, że polityka zagraniczna USA nie traktuje Polski poważnie wiadome jest od lat. Amerykanie sprzedali nas w bolszewicką niewolę w Jałcie, pomoc materialną zamiast dla prawdziwych związkowców tworzących Solidarność przekazali dla żydowskiej kliki Michików, Mazowieckich i Geremków dobrze wiedząc, do jakich efektów to doprowadzi, nawet wizy pozostawili dla obywateli Polskich, chociaż jesteśmy w NATO, Unii Europejskiej i pierwsi wysyłamy swoich żołnierzy na „amerykańskie wojenki”. Chociaż większość kongresmenów nie ma zielonego pojęcia, gdzie leży na mapie Polska jednak wszyscy jak jeden wypowiedzieli się za poparciem roszczeń żydowskich i nakazaniu Polakom wypłacenia Żydom 65 miliardów dolarów odszkodowań. Pozostało mieć nadzieję, że Polacy nie dadzą się nabrać na „Radkowe numery” i zamiast popierać jego prawdomówność zastanowią się nad tym, kto dzięki temu zyska. Z pewnością nie będzie to Naród Polski. Jeśli w pałacu prezydenta Polski, Radek ze swoją „Esterką” zastąpi Bronka i jego „Esterkę” czeka nas następne stracone pięć lat. Za bzdury, jakie wygadywał powinien razem z resztą podsłuchanych bandyto-polityków trafić za kratki, ale tak zapewne się nie stanie chyba, że Polacy jak Ukraińcy chwycą w końcu za broń.
MW