MW
Anty-islamskie sentymenty w Europie zachodniej nabierają nowego znaczenia po tym jak 13 grudnia ponad 150 tysięczny tłum wyległ na ulice Drezna w proteście przeciwko islamizacji Niemiec. Organizacja PEGIDA (Patriotische Europäer gegen die Islamisierung des Abendlandes - Patriotyczni Europejczycy Przeciwko Islamizacji Occidens) powstała w Niemczech kilka lat temu, ale nigdy jej akcje nie cieszyły się tak wielkim zainteresowaniem i uczestnictwem zwykłych ludzi. Podobne marsze protestu odbyły się dzisiaj w Monachium i Bonn, zaplanowano także protesty w Berlinie, które mają być według zapewnień organizatorów najliczniejsze z dotychczasowych. Protestujący domagają się od władz obrony przed islamizacją i niszczeniem dorobku kultury łacińskiej, co wyraźnie zaznaczone jest w nazwie organizacji, gdzie określenie Occidens nie odnosi się tylko do kultury niemieckiej, ale jest łacińskim określeniem krain wyznających wiarę chrześcijańską i kulturę łacińską w przeciwieństwie do Orientu – krain reprezentujących kulturę wypływającą z Islamu. Organizacje muzułmańskie w Europie, najwyraźniej zaskoczone rozmiarem protestu nie zaprotestowały, a nawet nie skomentowały na razie tych wydarzeń. Zaskakująca jest natomiast reakcja kościoła katolickiego i protestanckiego w Niemczech. Prawie wszyscy hierarchowie kościelni potępili protesty nazywając je „niechrześcijańskimi” i „wbrew nauce kościoła”. Tylko nieliczni przedstawiciele władz kościoła przyznali, że członkowie ich parafii powinni zastanowić się nad tym, w czym biorą udział. Żaden z hierarchów nie poparł protestujących, którzy przecież wyszli na ulicę w obronie wiary chrześcijańskiej i kultury głoszonej przez ewangelię. W oficjalnych wypowiedziach dostojników kościelnych brzmiały określenia najcięższego kalibru jak „wzywania do nienawiści rasowej” „budzenia irracjonalnych obaw przed inną kulturą i wiarą”. Władze Saksonii opowiedziały się za protestującymi i na swoich stronach informacyjnych zwracają uwagę, że protesty zawierają w sobie również krytykę obecnych władz i ich polityki wewnętrznej. Rząd w Berlinie zdumiony olbrzymim oddźwiękiem społecznym protestów opublikował chęć negocjacji i spotkań z organizatorami, ci jednak nie mają zamiaru z kimkolwiek rozmawiać. Nawet biorący w protestach udział zwykli ludzie nie chcą komentować czy nawet odzywać się do dziennikarzy czy przedstawicieli władzy. Organizatorzy protestów twierdzą, że nie ufają już władzy ani mediom i rozmawiać z nimi nie będą. Przedstawiciele władz państwowych i kościelnych nie kryją konsternacji i zapewne wypływającego z niej strachu. Co będzie, kiedy obywatele poznają prawdziwego wroga niszczącego od wieków kulturę łacińską i wystąpią z protestem wzywającym władze do obrony przed nim?
MW
0 Comments
Leave a Reply. |
O polityce i nie tylko
Nie ma innej polityki niż polityka lokalna Archives
January 2018
Categories |