Problem aborcji pojawia się w polityce Stanów Zjednoczonych, co kilka lat urastając do rozmiarów narodowej histerii. Wszystkie media głównego nurtu poświęcają mu najważniejszy czas antenowy i pierwsze strony gazet. Oczywiście nachalna i planowa propaganda powoduje zwykle burzliwą reakcję części społeczeństwa, doprowadzając często do aktów łamania prawa, a nawet morderstw lekarzy dokonujących aborcji. Nakręca to oczywiście spiralę medialnej nagonki, tylko po to, by w przeciągu kilku tygodni cała sprawa „rozmyła się” wśród nieistotnych „bieżących tematów”. Pomimo ważności społecznej i szerokiej dyskusji angażującej sporą część amerykańskiego społeczeństwa problem ten nigdy nie jest w żaden sposób załatwiony. Swego rodzaju tradycją stało się, że w przeciągu kilku dni po jego wyciszeniu dowiadujemy się o legislacyjnej ekwilibrystyce, która podczas „aborcyjnej histerii” doprowadziła do „przepchnięcia” przeróżnych prawnych meandrów, co prawda nieregulujących problemu aborcji, ale w skuteczny sposób ograniczających prawa obywatelskie Amerykanów. Problem aborcji stał się pewnego rodzaju uniwersalną, zawsze działającą „zasłoną dymną”, na którą społeczeństwo daje się nabrać. Nikt z polityków zajmujących na zewnątrz przeciwne stanowiska w tej sprawie nie ma w rzeczywistości najmniejszego zamiaru nic z tym zrobić. Pozostawia się, więc niedziałające zasady prawne regulujące aborcję w sposób całkowicie niedorzeczny, pozwalający za to na „odgrzanie„ tematu w razie potrzeby. W Polsce w sposób oczywisty przejęto tą sprawdzoną metodę i już po raz wtóry problem aborcji zostaje użyty, jako temat zastępczy w czasie, gdy „nasi” politycy załatwiają „pod stołem” interesy. Nie chcę powiedzieć, że byłoby dobrze gdyby załatwiali tylko swoje własne partykularne interesy, ale w kontekście tego, co się teraz dzieje w Naszym Kraju korupcyjna prywata była by dla nas wszystkich zapewne mniej niebezpieczna niż zdrada stanu serwowana nam przez obecną większość parlamentarną. W ferworze publicznej debaty aborcyjnej, akcji „kodziarzy” i prowokacji w kościołach przeprowadzanych przez „femizistki” odrzucono wniosek parlamentarzystów „Kukiz 15” o weryfikację ustawy 1066 o „Bratniej Pomocy” oraz wprowadzono „drobną” poprawkę do ustawy o obrocie ziemią nadając prawo swobodnego zakupu i sprzedaży Polskiego Państwa wszelkiej maści kongregacjom religijnym i gminom wyznaniowym. Oczywiście problem aborcji powinien być w Polsce, jak nigdzie indziej na świecie, rozwiązany natychmiast, zwłaszcza w kontekście wyludnienia, jakie grozi naszemu krajowi w wyniku bandyckiej polityki prowadzonej przez „magdalenkowych” bandytów z PO i PiS. Niestety podobnie jak w USA, tematu tego używa się tylko w formie zastępczej i będzie tak dopóki w rządzie zasiadać będą wrogowi działający dla dobra obcych państw. Zezwolenie na zgodne z polskim prawem wkroczenie na nasze terytorium obcych wojsk w celu pomocy w utrzymaniu ładu nie jest niczym innym jak przypieczętowaniem zdrady Lecha Kaczyńskiego podpisującego Traktat Lizboński. Niestety wśród naszych powojennych włodarzy nie było jak dotąd nikogo, kto ośmieliłby się przeciwstawić międzynarodówce bolszewickiej. Do roku 1989 ta sama banda czerwonych psychopatów kierowała nimi z Moskwy, dziś zmieniono tylko ośrodek zarządzania na Brukselę. Ci sami ludzie, o tych samych skrajnych marksistowskich poglądach narzucali nam bratnią pomoc pod egidą „Układu Warszawskiego” pacyfikując brutalnie powstania wolnościowe na Węgrzech i w Czechosłowacji, teraz szykują się do pacyfikacji Polaków. Dzisiaj potomkowie żydo-komuny sięgają w Naszym Kraju po ostatnią świętość, na którą nawet ich krwiożerczy ojcowie bali się podnieść ręki. Pieczętują oni swoimi podpisami wyprzedaż w obce ręce suwerennego terytorium Rzeczpospolitej Polskiej. Wielu zjudaizowani księży i biskupów „polskiego” Kościoła Katolickiego będzie teraz mogło bez żadnych barier prawnych i całkowicie legalnie odsprzedać swoje posiadłości starszym braciom w wierze z gmin „wyznania prawniczego”. Czy to nastąpi? Przekonamy się już wkrótce.
Marek Wysocki