Oficjalne wyniki referendum na Krymie w jasny sposób ukazały całkowite zwycięstwo mieszkańców półwyspu wypowiadających się za przystąpieniem do Federacji Rosyjskiej. W referendum udział wzięło ponad 76% uprawnionych do głosowania, a za przystąpieniem wypowiedziało się 93%. Referendum było stanowczym sygnałem protestu przeciwko wstąpieniu Ukrainy czy jakiejkolwiek jej części do Unii Europejskiej i powinno być przeprowadzone na terenie całego kraju, którego zachodnia część w ostatnich dniach coraz częściej wypowiada się za wprowadzeniem na jej teren wojsk rosyjskich i powtórzenia „krymskiego scenariusza”. W Doniecku i Charkowie nie przerwanie trwają wielotysięczne protesty zwolenników dołączenia do Federacji Rosyjskiej. W ostatniej swojej debacie telewizyjnej prezydent Rosji Władimir Putin w sposób krytyczny wypowiedział się o puczu przeprowadzonym przez ukraińskich oligarchów we współpracy z międzynarodowymi fundacjami, a w szczególności fundacją Sorosa. Zapytał również retorycznie, dlaczego poprzednie rządy Ukrainy pod wodzą pro-zachodniej premier Tymoszenko nie rozpoczęły demokratycznych zmian i nie rozpisały referendum w sprawie przyłączenia do Unii Europejskiej. Zwolennicy Unii zapewne bali się wyniku, woleli więc zorganizować za prę milionów dolarów przewrót i wprowadzić Nowy Porządek Świata siłą. Podobny eksperyment za pieniądze z zachodnich banków już raz w Rosji przeprowadzili w 1917 roku Lenin i Trocki. Wtedy zadziałał całkiem „nieźle”, a że przy okazji jakieś 200 milionów ludzi wysłano na tamten świat to przy obecnych, początkowych stratach „tylko” 100 „majdaniarzy” przejęcie władzy na Ukrainie wyglądało całkiem obiecująco. Ukraińcy jednak okazali się ludźmi pamiętającymi efekty kolektywizacji i „Hlodomoru”. Po przyłączeniu do Rosji Krymu dzisiaj, przy aprobacie lokalnej policji pro-rosyjscy obywatele Charkowa, Doniecka i Ługańska przejęli kontrolę nad rządowymi budynkami w tych miastach wywieszając rosyjskie flagi i żądając przeprowadzenia referendum w całej zachodniej Ukrainie.
MW