Hipokryzja tak zwanych starych demokracji europejskich sięgnęła nowych szczytów bezczelności i hucpy. Na swoich terytoriach kraje wspólnoty traktują dość bezwzględnie wszelkie przejawy niezadowolenia społecznego. Na Ukrainie standardy „europejskie” jak widać nie obowiązują. Politycy z prawie wszystkich krajów Unii Europejskiej bezpardonowo wtargnęli na teren suwerennego państwa nawołując do zamachu stanu i siłowej zmiany demokratycznie wybranych władz. W walkę z rządem prezydenta Janukowycza zaangażowały się także ambasady i ich personel oraz wspierane przez nie fundacje i organizacje oparte o pomoc finansową unijnych struktur. Po kilku tygodniach zamieszania na placu Majdan zwykli obywatele ukraińscy zaczynają rozumieć, że jedynym celem przywódców protestów jest przejęcie władzy i wprowadzenie na Ukrainie reżimu międzynarodowych banksterów. Centralny plac w Kijowie zamieniony został w śmietnisko pełne płonących opon barykad zbudowanych ze śmieci, a okoliczne chodniki rozebrano i rozbito w celu pozyskania „amunicji” przeciwko oddziałom porządkowym. Pomimo rezygnacji premiera i części rządu przywódcy protestu nie chcą rozmów i najwyraźniej dążą do siłowego rozwiązania. Władze Ukrainy rozważają wprowadzenie stanu wyjątkowego i zakończenia rozruchów zanim dojdzie do powtórki wariantu jugosłowiańskiego, do którego dąży najwyraźniej Unia Europejska.
MW