W marcu minie trzy lata od rozpoczęcia konfliktu w Syrii. Do dzisiaj kilkadziesiąt tysięcy ludzi zostało zabitych, a kilkaset tysięcy straciło dach nad głową i musiało uciekać przed działaniami wojennymi. Od początku konfliktu sprowokowanego przez międzynarodowe fundacje sponsorowane przez Sorosa i innych „dobroczyńców ludzkości” spod znaku gwiazdy Dawida, do Syrii napływały tysiące zagranicznych bojowników, których celem jest wprowadzenie w tym kraju islamskiej republiki. Ma to prawdopodobnie sprowokować Stany Zjednoczone do reakcji militarnej w regionie, oczywiście w celu obrony Izraela. Podobne akcje doprowadziły już do zdestabilizowania kilku krajów Afryki Północnej. Syria jednak okazała się trudniejszym zadaniem, tym bardziej, że po bestialskim zamordowaniu Muamara Kadafiego prezydent Syrii nie ma złudzeń, co do intencji międzynarodowych bandytów. Rosja również zajęła twarde stanowisko w stosunku do konfliktu wypowiadając stanowczo swoje weto do planów uderzenia na Syrię z powietrza przez NATO jak to miało miejsce w Libii. Na potwierdzenie swojej stanowczości Rosjanie wysłali po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat swoje okręty wojenne w rejon konfliktu na Morzu Śródziemnym oraz przeprowadzili szereg manewrów najnowocześniejszych na Świecie rakiet przeciwlotniczych. Przekazali również Syrii kilka zaawansowanych technologicznie systemów zwalczających samoloty i okręty. Oziębiło to natychmiast buńczuczne zapewnienia Francji o wysłaniu swoich samolotów nad terytorium Syrii. Izrael także zmiękczył swoją wojenną retorykę, a światowe media w obliczu ofensywy wojsk rządowych i ich sukcesów całkowicie zapomniały o konflikcie. Najwyraźniej nie chcą informować opinii publicznej o porażce międzynarodówki syjonistycznej.
MW