Parlament Węgier przegłosował niedawno ustawę dotyczącą azylu i praw emigranta na terenie państwa. Od początku roku na granicy z Serbią zatrzymano ponad 80 tysięcy uchodźców z krajów muzułmańskich objętych wojnami domowymi i działaniami ISIS. Przywódcy europejscy jednym, zgodnym głosem potępiają Węgry za politykę antyemigracyjną nie zwracając uwagi na problemy, jakie ta liberalna polityka stworzyła w ich własnych krajach. Dlaczego nikt nie mówi o faktach?
Dzisiaj nie jest to już żadną tajemnicą, że destabilizacja Afryki północnej spowodowana została planowym działaniem służb specjalnych Izraela, Stanów Zjednoczonych i państw Unii Europejskiej, przy finansowym wsparciu Arabii Saudyjskiej. Rewolucyjna wiosna arabska była niczym innym jak „rewolucją Facebookową”. Na kilka miesięcy przed zamieszkami ceny telefonów i serwisu spadły do tego stopnia, że praktycznie każdy nastolatek w Egipcie, Libii i Tunezji miał w kieszeni telefon komórkowy i - otwarte konto na Facebook. Widziałem to na własne oczy będąc w Kairze zaraz przed rozpoczęciem zamieszek. Zapewne wielu z Państwa czytających ten tekst, którzy byli w tym czasie w Egipcie, przyzna mi rację.
Tak, jak „FlashMob’y” praktykowane w celu przetrenowania taktycznych możliwości Facebook’a integrujące nieraz kilka tysięcy osób w celu bezsensownych wygłupów, https://www.youtube.com/watch?v=mG24E0EbQ7E rewolucje w państwach północnej Afryki sterowane były przez konta tego serwisu i siedzących za konsolami specjalistów CIA. Rozwijająca się dzięki przemysłowi turystycznemu Tunezja zepchnięta została do poziomu rozwoju z 18-tego wieku, a najbardziej rozwinięty i bogaty kraj regionu Libia- zniszczona bombardowaniami i pchnięta w niekończącą się wojnę domową. Ludność Egiptu, po krótkim okresie zamieszek nie dała się zachodniej propagandzie i kraj ten na razie wyrwał się z jarzma międzynarodówki banskterskiej. W rozrachunku nieudanego ataku na Egipt kontrolowanej przez CIA grupy nazywanej „Bractwem Muzułmański”, ludność Kairu spaliła ambasadę politycznego nowotworu zwanego Izraelem i w obstawie wojska przegnała personel ambasady z terytorium Egiptu. Na szczęście nie zdążono ogłosić tam „wolnej strefy powietrznej”, co w gruncie rzeczy znaczyło przejęcie kontroli nad całym krajem przez lotnictwo „krajów niosących demokrację”. Niesienie demokracji w przypadku Libii okazało się setkami tysięcy ton bomb burząco-zapalających, które zniszczyły zbudowane jeszcze w latach siedemdziesiątych ujęcia wody, w konsekwencji doprowadzając do chaosu i wojny domowej. Ostatnim bastionem w regionie pozostaje Syria, która od ponad pięciu lat walczy z zewnętrznym, wspomaganym przez zachód „powstaniem” i tylko wyraźne weto Rosji chroni ją przed losem Libii. Wynikiem tych ludobójczych gier wojennych stał się exodus setek tysięcy obywateli państw Afryki północnej, którzy za wszelką cenę starają się dostać do krajów Unii Europejskiej. Przypomina to inwazję Islamu na Europę w XV i XVI wieku. Wszyscy zapewne pamiętają datę 12 września 1683 roku. Dzięki wielkiemu wkładowi naszej armii inwazja ta została wtedy rozbita i powstrzymana w bitwie pod Wiedniem. Jak widać doktryna polityczno-społeczna nazywana Islamem również przejęła w dwudziestym pierwszym wieku taktykę nowoczesnej wojny asymetrycznej. Szkoda, że tym razem zamiast Polaków, Węgrzy pierwsi w Europie powstają do walki.
Marek Wysocki