Jeszcze nie tak dawno temu Hollywood robił filmy fabularne o polityce, dzisiaj rząd amerykański robi „prawdziwą politykę” w formie hollywoodzkiej szmiry opartej na kiepskim scenariuszu. O tym, kto jest odpowiedzialny za atak chemiczny w Syrii wiedzą wszyscy. Wideo na kanale Youtube pokazujące „rebeliantów” wystrzeliwujących pojemniki z gazem bojowym oglądało kilkaset tysięcy ludzi. Atak został przeprowadzony w dniu, w którym w Syrii wylądowała komisja Narodów Zjednoczonych z międzynarodową grupą specjalistów od broni chemicznej. Przez ostatnie miesiące wojska rządowe przejęły inicjatywę i odbierają „rebeliantom” kontrolę nad coraz większymi terenami Syrii. Opinia międzynarodowa w sposób znaczący jest przeciwna używaniu broni masowego rażenia i w wyniku jej użycia każdy poparłby atak militarny na Syrię. Dlaczego więc prezydent Syrii Bashar al Asad miałby użyć broni chemicznej? Odpowiedź na to pytanie może być tylko jedna- Rząd Syrii nie jest odpowiedzialny za ten zbrodniczy atak. Nie jestem zwolennikiem Asada i Syria, jako odległy kraj może mnie interesować tylko pod względem turystycznym, ale w sytuacji, kiedy na jej terenie ważą się losy wybuchu Trzeciej Wojny Światowej dobrze byłoby używać logiki i zdrowego rozsądku zanim zajmiemy jakiekolwiek stanowisko w tej sprawie. Wszyscy zapewne pamiętają wystąpienie Colina Powella w nowojorskiej siedzibie Narodów Zjednoczonych. Jego „niezbite” dowody na posiadanie broni masowego rażenia przez Irak, okazały się bezczelnym oszustwem. Jak ten człowiek może teraz spokojnie spać wiedząc, że przez jego kłamstwa zginęło kilkaset tysięcy ludzi? Tym razem czarodziejem wyciągającym z cylindra królika jest John Kerry. Grzmi on ze wszystkich możliwych medialnych trybun o dowodach, jakie posiada administracja. Ukazują one podobno wojska rządowe Syrii używające gazu przeciwko swoim własnym obywatelom. Powell przedstawił chociaż jakieś rysunki, zamglone zdjęcia i fiolkę z żółtym proszkiem. Kerry chce żeby mu uwierzyć na słowo, którego jako członek organizacji „Skull and Bones” nie musi, a nawet nie może dotrzymać!! („Czaszka i kości” nieformalne, tajemne stowarzyszenie studentów uniwersytetu Yale, z którego pochodzi duża część polityków w USA). Obama z drugiej strony wyznacza „czerwoną linię” (dlaczego nie niebieską?) w jego ręku leży decyzja czy rozpocząć wojnę, która może stać się globalnym konfliktem. My wszyscy, czyli widzowie tego spektaklu, zaczynamy się bać. Ceny na giełdzie papierów wartościowych zaczynają spadać, ceny ropy naftowej „szybują” w górę. Cały świat jest przeciwny wojnie, ale „reżim” może przecież przyjść z „gazem” do nas. Tak jak po 11 września 2001 nawet najmniejsze miasta w środku Stanów Zjednoczonych przygotowywały się na walkę z Talibami, a dziarscy staruszkowie z dubeltówkami na plecach patrolowali swoje kilkusetosobowe miasteczka, tak teraz wielu z mieszkańców tych miasteczek zastanawia się nad rozmiarem maski przeciwgazowej, jaką trzeba by zakupić. Jednak, jak przystało na hollywoodzką szmirę pojawia się nasz bohater. W ostatniej chwili dzięki jego staraniom, odwadze i innym przymiotom wszystko zostaje załatwione - „czarny” charakter musi oddać broń. Na drugi dzień wszyscy dziękują Bogu za takiego przywódcę, a "historycy" już wypisują złotymi zgłoskami, jak to ocalił on cywilizację przed niechybnym zniszczeniem. Po raz kolejny przed oczyma obywateli Stanów Zjednoczonych odgrywana jest farsa, która jest w rzeczywistości tragedią dla tysięcy zamordowanych lub okaleczonych ludzi. Podobne „scenki rodzajowe” odgrywano podczas tak zwanego „kryzysu kubańskiego”, kiedy to dzięki „nieugiętej postawie” prezydenta Johna Kennedy, sowieci zabrali swoje rakiety z Kuby, a on, całkiem sam ocalił od zagłady cały "wolny świat". Nikt oczywiście nie chce pamiętać, że Amerykanie najpierw rozlokowali swoje rakiety w Turcji i dopiero po ich zabraniu Chruszczow zrezygnował z rakiet na Kubie przy okazji zmuszając USA do wielu innych ustępstw. Dzisiaj o 21:00 wystąpić ma we wszystkich stacjach telewizyjnych prezydent Stanów Zjednoczonych Barak Husein Obama i zapewne obwieścić, że jego "pogrożenie paluszkiem" dało oczekiwany efekt.
A co z planem globalistów rozpoczęcia Trzeciej Wojny Światowej ? – będą musieli poczekać do końca października.
MW