Samolot Malezyjskich linii lotniczych po opuszczeniu strefy powietrznej Malezji wykonuje nagły zwrot i po kilku godzinach lotu niknie z radarów, ale niknie tak, że nikt nie wie gdzie i kiedy, pomimo kilku państw, których radary obserwują przestrzeń, w której samolot miał się rozpłynąć "we mgle". Informacje podawane ze źródeł wojskowych i cywilnych nawzajem sobie przeczą, a części po rzekomo rozbitym samolocie poszukiwane są na olbrzymim akwenie przekraczającym swoim rozmiarem całą Europę. Okazuje się, że satelity nic „nie widziały”, radary były właśnie wyłączone lub po prostu ślepe, a na pokład samolotu weszło dwóch wyglądających na ludzi z Bliskiego Wschodu osobników z „lewymi” paszportami. Okazało się, że wszyscy o tym wiedzieli, ale ponieważ jeden z nich leciał odwiedzić mamusię w Londynie pozwolono obu wsiąść na pokład, chociaż podobno byli obywatelami złowrogiego Iranu. Tyle „fakty” podane nam przez media.
Chciałbym Państwu dzisiaj przedstawić dość oryginalną wersję wypadków, jakie mogły mieć miejsce podczas zaginięcia samolotu pasażerskiego numer MH 370 lecącego z Malezji do Chin. Wersja ta jest całkowicie fabularna, chociaż oparta na faktach i mogłaby się wydarzyć, jeżeli się w rzeczywistości nie wydarzyła.
Amerykanie przeprowadzając zaplanowane na obecny rok wycofanie wojsk z Afganistanu postanawiają rozmontować i przewieść spowrotem do USA zaawansowaną technologicznie stację kontrolującą loty samolotów bezzałogowych. Stacja ta strzeżona dotąd przez kilka kordonów oddziałów specjalnych wyposażonych w śmigłowce i najnowocześniejszy sprzęt bojowy ulokowana była na niedostępnym wzgórzu i stamtąd kierowała lotami Dronów nad obszarem Afganistanu i graniczących z nim państw. Podczas transportu ponad 20 ton sprzętu konwój został zaatakowany przez oddział dobrze uzbrojonych w lekką broń przeciwpancerną i znakomicie wyszkolonych Talibańskich Mudżahedinów. Bojownicy przejęli sprzęt zabijając dwóch amerykańskich żołnierzy wojsk specjalnych (SEAL) i raniąc kilkudziesięciu innych. Ciężarówki ze sprzętem zniknęły w olbrzymich grotach i nikt od tego czasu o nich nie słyszał, do momentu, kiedy została złożona oferta ich sprzedaży dla Rosji i Chin. Rosjanie, nie chcąc zaogniać sytuacji i zbyt zajęci Krymem i Syrią odmówili. Chińczycy wysłali ośmiu swoich najlepszych ekspertów od broni elektronicznej i po obejrzeniu sprzętu zaproponowali Talibom zakup za kilkaset milionów dolarów. Na początku marca 2014 roku ośmiu chińskich naukowców i sześć palet zapakowanych najważniejszymi elementami systemu znalazło się w Malezji. Oczywiści można było przewieść cały „towar” prosto do Chin, ale Amerykanie i izraelski Mosad rozpętali istne piekło w całym regionie, a samoloty bezzałogowe i satelity szczelnie śledziły każdy ruch na granicy pomiędzy państwami. Postanowiono więc użyć fortelu i wysłać wszystko okrężną drogą, oraz użyć cywilnych środków transportu, żeby nie wzbudzić żadnych podejrzeń CIA. Na pokładzie samolotu startującego z Malezji znajdowało się 5 Amerykanów i Izraelczycy ( dwóch rzekomych Irańczyków ze skradzionymi paszportami mogło być agentami w ostaniej chwili wprowadzonymi do akcji ). Zaraz po tym jak piloci zameldowali się wietnamskiej ochronie powietrznej samolot został przejęty przez lecący nad nim wojskowy , amerykański samolot systemu AWAC, który najpierw zneutralizował kontrolę manualną nad samolotem, a potem przejął nad nim kontrolę zdalną. Stąd nagły zwrot podczas lotu MH 370 i odejście od kursu o 90 stopni. 5 Amerykanów i Izraelczycy natychmiast potem przejmują lot. Wyłączają wszystkie transpondery i wybierają kurs na zachód. Nie mogli lecieć w kierunku bliższych im baz na Filipinach czy Guam, gdyż teren Południowego Morza Chińskiego jest ściśle kontrolowany przez chińską marynarkę wojenną i szczelnie pokryty radarami. Malezyjskie, Tajlandzkie i Indyjskie radary wykrywają lecący obiekt, lecz nie reagują w żaden sposób. Samolot przelatuje nad Północną Sumatrą, Anambass, południowymi Indiami i ląduje na Malediwach. Wieśniacy mieszkający w pobliżu starego lotniska z czasów II Wojny Światowej widzieli lądujący tam samolot pasażerski. Uzupełnione zostaje tam paliwo i samolot kontynuuje lot do Diego Garcia bazy amerykańskiej na środku Oceanu Indyjskiego. Kargo przejmuje CIA, czarne skrzynki samolotu zostają wymontowane pasażerów i załogę likwiduje się za pomocą zamknięcia dopływu powietrza do wnętrza samolotu, żeby umarli z powodów „naturalnych”. Samolot za pomocą zdalnego sterowania startuje i rozbija się gdzieś na Południowym Oceanie Indyjskim. Olbrzymia ilość zaangażowanych w poszukiwania wojskowych samolotów i statków chińskich pozostaje bez precedensu i zapewne może mieć związek z zaginięciem ośmiu wysokiej klasy naukowców i tajemniczych sześciu palet zapakowanych elektronicznym sprzętem.
Uważacie Państwo tą historię za mało prawdopodobną? Jest zapewne tylko nadającą się na dobry scenariusz mrożącego krew filmu akcji. Proszę tu tylko pamiętać, że życie czasem pisze lepsze scenariusze niż najlepsi scenarzyści. Może kiedyś jakiś kolejny Snowden potwierdzi ,że tak to wszystko się naprawdę wydarzyło – do tego czasu traktujmy tą historię z przymrużeniem oka.
MW