Prawo o azylu dla nieletnich nie obowiązuje niestety małych Meksykanów, których pogranicznicy mogą natychmiast „za ucho” odprowadzić na drugą stronę Rio Grande i pożegnać kopniakiem. Gdyby i oni mogli pozostać w Stanach pod opieką państwa po nielegalnym przekroczeniu granicy przez kolejne kilka lat, aż leniwa amerykańska jurysdykcja podejmie decyzję o ich przyszłości, cały kraj musiałby pracować na ich utrzymanie i edukację. Na szczęście tak nie jest i mamy do czynienia „tylko” z kilkuset tysięczną grupą obywateli krajów Ameryki Łacińskiej położonych na południe od Meksyku. Zastanawia tu jednak fakt, w jaki sposób te samotnie podróżujące pieszo dzieci mogły przejść ponad 2000 kilometrów, i to zakładając, że rozpoczęły swoją wędrówkę od południowej granicy Meksyku? Jeśli są z Gwatemali, Hondurasu czy jeszcze dalej na południe to należy dołożyć tu jeszcze kolejne setki kilometrów drogi przez dżunglę, pustynię i nielegalne przekroczenie kilku granic. To wszystko jednak nic w porównaniu z przejściem samego Meksyku. Spora część tego kraju jest pod kontrolą gangów i karteli narkotykowych i jeśli w ogóle można przejść przez ten teren żywemu to kosztuje to kilka tysięcy dolarów. Jak więc to możliwe, że tysiące małych Latynosów, co dziennie dostaje się na przejścia graniczne i pierwszemu napotkanemu pogranicznikowi odpowiada „asylum”?
Czy ktokolwiek z nas w wieku 6 lat podjąłby się takiego marszu? A może media na całym świecie, po prostu znów nas okłamują i całą akcją kierują amerykańskie służby, bo niestety nie udało się administracji Baracka Huseina Obamy przebrnąć przez Kongres ustawy emigracyjnej. Po co komu ta ustawa?
Ostatni raz ustawa o amnestii i nowelizacja prawa emigracyjnego spowodowała bum gospodarczy w całym kraju, a zwłaszcza w regionach, w których nielegalnych emigrantów było najwięcej. Każdy z nich musiał zapłacić sporą sumę do budżetu za wszystkich członków rodziny, aby otrzymać legalne „papiery”. Tanie, często rozwalające się domy w marnych dzielnicach, których żaden Amerykanin by nie kupił, nagle znalazły kupców wyciągających ze „skarpetek” uciułane przez lata pieniądze. Używane samochody znów przestały zalegać przydrożne place „dealerów”, a co najważniejsze urosła nowa rzesza popierających komunizujących demokratów wyborców. Obama potrzebuje obecnie tej zmiany jak powietrza. Ponad trzydzieści procent Amerykanów żąda już otwarcie, aby ustąpił ze stanowiska.
Oczywiście możemy także wierzyć w GMO i sterydowe kurczaki.
MW