Do tej pory w Ameryce i paru innych krajach zachodnich metodą walki z „ekonomiczną niesprawiedliwością” była praca. Każdy z nas, którzy zdecydowali się na emigrację, w początkowych jej fazach przeszedł tą „niesprawiedliwość”. Nie znam wielu, którzy po paru latach pracy, często na dwa etaty lub pracy i w tym samym czasie nauki, nie osiągnęli stabilizacji finansowej lub nawet bogactwa. Zasadnicza różnica pomiędzy systemem utopii marksistowskiej nazywanej socjalizmem a kapitalizmem jest stworzenie warunków prawnych dla tych, którzy chcą coś osiągnąć i gotowi są ciężko na to pracować i stworzeniem państwa opiekuńczego, które zabierze tym, co chcą pracować i odda tym, co wolą pozostawać na opiece społecznej w imię równouprawnienia. Oczywiście system opieki społecznej powinien być nieodzownym elementem struktury społecznej, ale ludzie pozostający w nim z własnej woli nie powinni mieć prawa do głosowania, bo wybierać będą polityków, którzy obiecają im wszystko za darmo podnosząc podatki pracującym i zmuszając ich to utrzymywania „nierobów”. Skutki takiego stanu rzeczy widoczne są obecnie bardzo jaskrawo w całych Stanach Zjednoczonych. Obama obiecał wszystko z darmo i dwa razy został wybrany na prezydenta, DeBlasio już obiecuje związkom zawodowym podwyżki, zwiększone emerytury i co tylko sobie zapragną. Kto za to zapłaci? Wiadomo pewnie ja i Ty czytelniku.
Głównym celem nowoczesnego liberalizmu jest, aby jego zwolennicy czuli się dobrze be względu jak ich działanie wpływa na resztę społeczeństwa, skąd o krok do powtórki historii Rosji radzieckiej.
MW
Photo - nypost