Wypadek, który wydarzył się w tym tygodniu w Waszyngtonie wstrząsnął do granic opinią publiczną w Stanach Zjednoczonych. Kobieta, która, według oficjalnych informacji w mediach od paru lat cierpiała na zaburzania psychiczne uderzyła samochodem w bariery chroniące wjazdu do jednej z bram ogrodzenia otaczającego Biały Dom. Podobno miała ona obsesje na punkcie prezydenta Obamy i chciała z nim osobiście porozmawiać jak twierdzi Michael McCaul, Republikanin z Texasu i przewodniczący Senackiej Komisji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Według znajomych i członków Miriam Carey była calkiem normalna dobrze wykształcona i pracując jako pomoc dentysty zarabiała prawie $100,000 rocznie. Jej siostry twierdzą, że nie była zainteresowana polityką i po urodzeniu dziecka cierpiala na syndrom poporodowy, z którego powoli wychodziła. W rzeczywistości Miriam nie zatrzymała się na zorganizowanym przez policje tymczasowym punkcie kontrolnym i po tym jak funkcjonariusze wyciągnęli broń odjechała.
W samochodzie oprócz niej była jej półtora roczna córeczka. Policja i agenci Ochrony Rządu natychmiast zareagowali i po krótkiej pogoni na głównej w Waszyngtonie alei Pensylwania Avenue zatrzymali uciekającą kobietę zmuszając ją do rozbicia samochodu, po czym kilku z nich otworzyło do niej ogień zabijając na miejscu na oczach jej malej córeczki. Przy okazji cała okolica napełniła się zmilitaryzowanymi policjantami uzbrojonymi w długą broń, z której mierzyli oni do każdego z nie leżących „plackiem” na chodniku przechodniów. Członkowie Kongresu, którzy w tym czasie debatowali na Kapitolu o tym czy już otworzyć zamknięty od kilku dniu rząd, skupili się przy oknach podziwiając „pracę policji”. Po „zneutralizowaniu niebezpieczeństwa” nagrodzili oni swoich obrońców gromkimi brawami i z mównicy posypały się pompatyczne podziękowania od członków obu partii za godną podziwu postawę policjantów narażających własne życie, aby ich obronić przed niebezpiecznym atakiem. W tym samym czasie policja wyciągała z samochodu zakrwawione ciało kobiety i jej zszokowaną, osieroconą córeczkę. Jeszcze tego samego dnia do mieszkania Miriam Carey w Stamford w stanie Connecticut wysłano oddzial specjalny, ktory za pomoca zdalnie sterowanego robota zbadal mieszkanie kobiety. Kiedy okazało się, ze nie ma tam żadnych bomb i karabinów policjanci osobiście przeszukali dokładnie cale mieszkanie nie znajdując niczego podejrzanego. To prawda, że zachowanie Miriam było dziwne i to, co zrobiła zasługiwało na reakcje policji, a możne nawet i mandat, ale czy karą powinna być kara śmierci? Czy takie działania policji zasługują na aplauz? Jak czuli się ci „twardziele” w kamizelkach kuloodpornych, obwieszeni różnego rodzaju bronią naciskając spust i patrząc jak zabijają bezbronną kobietę? Mam nadzieję, że do końca życia będą mieli przed oczyma wizję przestraszonej małej dziewczynki, której matkę zbili na jej oczach.
MW