Na wschodzie Ukrainy przeprowadzana jest obecnie akcja ukarania obywateli za nieposłuszeństwo wobec nowych władz w Kijowie. Miasta i wsie bombardowane są nieustanie przez samoloty rządowe lub ostrzeliwane z dział i rakiet. W przejętych przez wojska rządowe miastach wszystkich młodych mężczyzn wywozi się w nieznanym kierunku i represjonuje ludność cywilną. Niedawna ofensywa na miasto Słoweńsk poprzedziło kilkudniowe bombardowanie i ostrzał moździerzy i rakiet. Powstańcy w obliczu masakry ludności cywilnej postanowili wycofać się do Ługańska i Doniecka gdzie przygotowano obronę. Władze w Kijowie za wszelką cenę chcą odciąć krnąbrną republikę od granicy z Rosją, z której przekazywana jest pomoc rebeliantom. Wszystkie zachodnie media, łącznie z polskimi lamentują nad zaangażowaniem Rosji w konflikt poprzez pomoc ludności narodowości rosyjskiej zamieszkałej na wschodzie Ukrainy. W kontekście naszych doświadczeń z 1943 roku, kiedy to Państwo Polskie będąc pod okupacją niemiecką nie było w stanie uratować bestialsko mordowanych swoich obywateli, czy można zarzucać Rosjanom pomoc ludziom narodowości rosyjskiej? Czy są wśród nas jeszcze tacy, którzy wierzą, że to, co stało się 70 lat temu już nigdy się nie powtórzy? Tylko dzięki odwadze i waleczności kilku partyzanckich oddziałów Armii Krajowej liczba ofiar nie podwoiła się, a rozbestwieni Ukraińscy ze strachu przed odwetem polskich żołnierzy odstąpili od dokończenia rzezi. Wczoraj armia izraelska wkraczając na tereny palestyńskiej Gazy zamordowała kilkuset cywili, w przeciągu ostatnich kilku tygodni w Iraku i Syrii tysiące ludzi zostało zabitych, części z nich obcięto nożem głowy. Czy „krwawa niedziela” na polskim Wołyniu może być powtórzona? Protestujący na Majdanie „banderowcy” wspierani przez „polskich polityków” otwarcie mówią o odebraniu Polsce kilku powiatów i miast.
MW