Egipt za rządów poprzedniej dyktatury prezydenta Mubaraka był państwem, w którym było miejsce dla wyznawców wszystkich religii, a także dla osób niewierzących. Społeczeństwo Egiptu lat siedemdziesiątych nie zaaprobowałoby innego modelu politycznego. Zaserwowano mu więc odpowiedniego „prezydenta”, który przez lata utrzymywany był z olbrzymich dotacji finansowych i wspierany politycznie przez tandem USA/Izrael. Nowa doktryna polityczna względem państw Afryki północnej wprowadziła potrzebę nowych przywódców, kojarzonych z ekstremizmem religijnym. Takiego właśnie prezydenta zaaprobowała dla „Nowego Egiptu” administracja Baraka Obamy. Muhammed Morsi ściśle związany jest z Bractwem Muzułmańskim, (organizacja panarabska działająca we wszystkich krajach muzułmańskich wspierająca działania Al Kaidy i innych ekstremistycznych grup, zainstalowanych w świecie arabskim przez amerykańskie służby wywiadowcze podczas interwencji Rosji w Afganistanie). Jako prezydent Morsi chciał zmienić Egipt w kolejną republikę muzułmańską, naród egipski jednak nie dał się złapać w misternie przygotowaną pułapkę i po kilkudniowych protestach w całym kraju wojsko zmusiło Morsiego do odejścia.
Zapytałem dzisiaj podczas rozmowy telefonicznej jednego z moich znajomych mieszkających w Kairze o Bractwo Muzułmańskie i sytuację w Egipcie. Odpowiedział mi krótko- „To nie są nasi bracia i nie są muzułmanie, pozbyliśmy się kolejnego zdrajcy, który nas okłamał, z Bożą pomocą będziemy teraz mieli prezydenta Egipcjanina” czy Adly Mansour będzie tym prezydentem pokażą najbliższe dni.
MW