MW
Michael Bloomberg nie może wytrzymać żeby „zbłaźnić” się w oczach nowojorczyków jeszcze bardziej niż udało mu się to do tej pory. Kolejne wybryki burmistrza w sposób niedwuznaczny wykazują jego dyktatorskie zapędy trzymane w „ryzach” tylko przez prawo konstytucyjne w Stanie Nowy Jork. Po ataku na rozmiar kubków do napoi gazowanych, styropianowe opakowania do potraw zamawianych w restauracjach „na wynos”, elektroniczne papierosy i wiele innych nakazów i zakazów mających „ułatwić” życie w mieście „Waleczny Mike” rozpoczął swoją kolejną wojnę. Tym razem na celowniku burmistrza znalazły się salony oferujące usługi opalania. W Manhattanie jest 160 takich salonów i jak przypuszczają ludzie Bloomberg’a drugie tyle działających bez licencji. Władze chcą wprowadzić obligatoryjne kontrole poziomu promieniowania ultrafioletowych urządzeń do opalania, wyłączników czasowych i nakazać umieszczenie wszędzie informacji o szkodliwości opalania. Bloomberg chce również, aby policja nasiliła kontrole salonów piękności, które mogą posiadać takie urządzenia. Rzecznik prasowy biura burmistrza udowadniał, że restrykcje te wprowadzone będą dla dobra konsumentów i dla zabezpieczenia go przed możliwością zachorowania na raka skóry. Jest to całkiem dobry pomysł gdyby nie fakt, że zamiast rozpocząć akcję mającą na celu poinformowanie jak największej liczby osób korzystających z tych usług, nakłada się surowe kary i restrykcje na dotychczas legalnie działające prywatne biznesy.
MW
0 Comments
Leave a Reply. |
O polityce i nie tylko
Nie ma innej polityki niż polityka lokalna Archives
January 2018
Categories |