Na pomoc Bundy'iemu ściągają z ternu całych Stanów Zjednoczonych uzbrojone grupy Milicji Obywatelskiej, które Harry Reid określił mianem terrorystów wzywając do zdecydowanych rozwiązań siłowych.
Trudno nie zabrać głosu w sytuacji kiecy media publicznego nurtu wprowadzają wszystkich słuchaczy i telewidzów najzwyczajniej w błąd kłamiąc i przedstawiając fakty w pokrętny niezgodny z prawdą sposób. Wiem, że to co napisałem można by odnieść do prawie wszystkich (jeśli nie wszystkich!) doniesień medialnych, ale dzisiaj chciałbym skupić się na doniesieniach dotyczących wydarzeń, które w ostatnich dniach zelektryzowały cały kraj. Amerykański farmer o nazwisku Cliven Bundy, którego rodzina od 1877 roku osiadła w Newadzie zajmując się chodową bydła, od paru lat dręczony był przez federalne władze za wypas bydła na terenach należących do władz federalnych. W 1993 roku wprowadzono nowe opłaty i zabroniono wypasu z powodu ochrony żyjących tam żółwi pustynnych. Sprawa przechodziła wszystkie instancje sądowe nie przynosząc konkretnych decyzji. W zeszłym roku wezwany do sądu Bundy oświadczył, że zgodnie z konstytucją Stany Zjednoczone są federacją oddzielnych administracji krajowych, które zgodziły się na utworzenie władz federalnych tylko dla obrony granic federacji. Konstytucja nie daje administracji w Waszyngtonie władzy nad obywatelami poszczególnych administracji krajowych. Władze federalne nie mają także prawa posiadania ziemi i nie mają prawa zabraniać mu wypasać bydła, ani opodatkować poprzez licencję na wypasanie. Po rozprawie kilkukrotni e wysyłano nad stada Bundy’iego federalne helikoptery, żeby liczyć bydło i ustalić ile sztuk i jaką grzywnę za sztukę mu wyznaczyć. W końcu w zeszłym tygodniu wysłano uzbrojonych po zęby agentów federalnych i zarekwirowano krnąbrnemu farmerowi kilkaset krów. Niestety tym razem agenci federalni spotkali się z czymś, czego można byłoby się tylko spodziewać oglądając westerny z lat pięćdziesiątych. Okoliczni sąsiedzi zorganizowali się w kilkusetosobową grupę milicji obywatelskiej i uzbrojeni w półautomatyczne karabiny, niektórzy w pełnym rynsztunku bojowym zjawili się po odbiór skradzionego bydła. Konsternacja wśród agentów graniczyła z farsą. Po raz pierwszy od bardzo dawna nie udało się im zastraszyć swoim wyglądem i szturmowymi karabinami zwykłych obywateli. Zmieszani i wyraźnie przestraszeni oddali skradzione bydło. I wszystko skończyłoby się „Happy End-em” jak w prawdziwym westernie, gdyby nie przemilczane fakty i senator Harry Reid. Człowiek ten będąc obecnie przewodniczącym większości w Senacie od lat stał na czele akcji pozyskiwania gruntów od osób prywatnych i przekształcania ich w bardziej dochodowe inwestycje. Bliski współpracownik senatora i były szef jego kampanii wyborczej został mianowany dyrektorem BLM (Bureau of Land Management -Biura Zarządzania Gruntami) a teren, na którym Bundy wypasa swoje bydło jest poddany negocjacjom z chińskim inwestorem mającym zbudować na obszarze kilkudziesięciu hektarów elektrownię baterii słonecznych. Okazuje się również, że oferta dla chińskiego kontrahenta jest nad zwyczaj niska. Administracja Obamy sprzedała już Chińczykom część portu Korpus Christi w Teksasie. Kilka z elektrowni słonecznych w Arizonie także są w posiadaniu chińskich korporacji. Czyżby industrializacja pastwisk miała pomóc w ochronie żółwi, czy raczej napełni kieszenie skorumpowanym polit-kłamcom z Waszyngtonu? Na pomoc Bundy'iemu ściągają z ternu całych Stanów Zjednoczonych uzbrojone grupy Milicji Obywatelskiej, które Harry Reid określił mianem terrorystów wzywając do zdecydowanych rozwiązań siłowych.
0 Comments
Leave a Reply. |
O polityce i nie tylko
Nie ma innej polityki niż polityka lokalna Archives
January 2018
Categories |